Woda i kanalizacja
Załatwienie wody i kanalizacji zajęło nam rok.
Chciałabym nawet zgonić to na polskie urzędy i urzędników, ale byłaby to nieprawda.
Rok temu złożyliśmy wniosek o warunki przyłącza. Okazało się , że musimy zbudować sieć wodną i kanalizacyjną we wspólnej drodze. Jesteśmy pierwszymi, którzy będą tej sieci potrzebować. Do pomysłu przyłączyli się sąsiedzi z przeciwka , którzy budowę zaczną wiosną. Pozostali nie byli zainteresowani. Zdecydowaliśmy się zainwestować. Poszukiwania wykonawcy trwały długo, bo każdy chętnie przyjeżdżał i , gdy usłyszał słowo "sieć" , znikał... Zdecydowaliśmy się załatwić samodzielnie projekt i sprawy formalne. Wiosną projektant zobowiązał się , że w 4-5 tygodni zrobi projekt i załatwi zgodę na budowę.
O, naiwności!!!.... ( tu powinno być kilka siarczystych epitetów).
Zgodę dostaliśmy we wrześniu po interwencji zaprzyjaźnionej Pani architekt. Gotowi byliśmy z radości skakać, ale nie, to nie koniec kłopotów. Sąsiad, który teraz ma wodę i kanalizację przy działce, nie odbierał listu poleconego i decyzja nie mogła się uprawomocnić. Doczekaliśmy się kilka dni temu. Dziś mamy już nasze wymarzone rurki i kilka siwych włosów więcej ( o wzbogaconym słownictwie nawet nie wspomnę).
Dobrze , że wykonawca super i z nim nie było kłopotów.
Zamknęliśmy też temat innych prac ziemnych: wkopaliśmy prąd, podłączyliśmy odwierty z domem i wyrównaliśmy teren - nie ma już gór z ziemią:)
Myślę, że teraz już rozumiecie moje miesięczne milczenie:)
Dorobiliśmy się strasznego błota;)
Komentarze