Elektryka- wpis mało profesjonalny ;)
Witam :)
Poczułam się dziś zmotywowana po wpisie blogowego kolegi do nadrobienia zaległości z zimowych poczynań w nasze Sorbonce. Wpis o elektryce miałam zrobić już dawno , ale nie potrafiłam. Mój "blond" mi to uniemożliwiał.
Postaram sie jednak skrótowo opowiedzieć ,jak to z elektryką było...
Pierwsze prace odbyły się w tamtym roku. Prąd podłączył kolega elektryk ( 1 skrzynka budowlana z kontaktami ). Potem działał mój mąż. Zakupił kilometr kabli i rozdzielnie. Wszystko złożone w salonie obecnego mieszkania i podziwiane każdego dnia ( przez męża dodam tylko, bo nie budziło to mojego zachwytu). Gdy nadszedł czas robienia elektryki, ruszyliśmy do boju razem.
Zostałam mianowana asystentką elektryka i ... świetnie się bawiłam ;)
Kuliśmy, waliliśmy, ciągnęliśmy, pchaliśmy, przeciągaliśmy, układaliśmy od rana do nocy przez 2 tygodnie. Zmęczeni byliśmy jak po nartach i co ciekawe jeszcze bardziej szczęśliwi...
Po feriach mąż działał jeszcze ze swoim szwagrem i ciągle jeszcze kabelków przybywa ,bo rozkłada je przy robieniu ocieplenia.
Chciałabym opisać Wam coś fachowo , ale tu moja wiedza się kończy.
Pamiętam jedynie, że pojawiały się słowa klucze :
-peszle (na pietrze),
-puszki przy roletach na sterowniki,
-kable HDMI ( praca własna i inicjatywa mojego synusia),
-internetowe,
-"siła"
-12V ,
-5 V,
-220V,
-sygnałowe do sterowania mikroprocesorów,
-do zamków elektrycznych w drzwiach,
-do kontaktronów w oknach,
- i śliczne pomarańczowe zaślepki, które sama zakładałam.
Są jednak zdjęcia z etapu tworzenia instalacji
centrum dowodzenia w przedpokoju
Proszę o wyrozumiałość:)