Wakacyjne wszystko i nic...
Wakacyjne blogowanie mi nie wyszło....
Podczas wakacji miałam naprawdę szczery zamiar systematyczności blogowania,ale... wygrało wszystko inne.
U nas powolutku do przodu, niestety z naciskiem na "po wolutku". Domki obok rosną w górę , a u nas wszystko w sezonie ogórkowym;) I rzeczywiście ogródek , trawka i pierwsze plony dały mi wiele radości.
W domu zaś wszystko i nic. To znaczy wszystko jednocześnie się wykancza ( to znaczy robi to mąż przy pomocy pomocnika z łapanki) -tylko efektu końcowego brak, takiej wisienki na torcie, kropki nad "i". A plecy bolą...
Moje plany zostały odroczone w czasie i nadal ćwiczę cierpliwość. Skonfliktowałam się też z Exelem i chyba się na mnie obraził na dłużej.
Mąż pociesza mnie ,że "wisienki" pojawią się we wrześniu..., bo będą gładzie i farba - co oznacza efekt WOOW.
Jakiś plus tych wakacji , to kilka kilo mniej ;)
Sami oceńcie efekty naszej pracy :
-ogródeczek
- zabudowa k-g na podaszu - sufity, obróbka okien , stryszek, schodki na strych
- na parterze zabudowa rur od rekuperacji
- odbyła się przymiarka schodów
Nawet zdjęcia się buntują przy dodawaniu.
Podsumowując wakacyjne działania:
- powstał stryszek z wygłuszoną wełną podłogą;
- sufity i zabudowa skosów na izolacji nakrokwiowej oraz zabudowa okien
- zabudowaliśmy rury i powstały urocze półki na ledy,
- powstają gładzie
Gdy pojawi się coś w stanie godnym fotografii, napiszę :)
Pozdrawiam Eliza